Znowu Bali

Od dwoch dni znow siedzimy na przyozdobionym bialymi, zoltymi i rozowymi kwiatami zwanymi tu „bali flowers” Bali. Co ciekawe tych rosnacych na drzewach kwiatow nie spotkalismy na innych wyspach. Pochodza podobno z Kambodzy, a zapach maja tak przyjemny i intensywny, ze zwykle zbieramy je po drodze i ukladamy sobie w lazience, aby odwrocic wlasna uwage od panujacych w niej warunkow „niehigienicznych”.

Na blogu zobaczylismy zdjecia naszych surferow i tez musielismy sprobowac :P. Idzie to ogarnac choc trzeba przyznac, ze jest to sport mocno wyczerpujacy :). Uprawiany jednak na pieknych balijskich plazach z widokiem na pobliski wulkan i przy falach przekraczajacych 1,5 metra jest nielada frajda.

Wlasnie, fale. Wczoraj juz po zmroku poszlismy na plaze. Tam zycie nocne kwitnie wiec i my musielismy sie wpisac w ten krajobraz. Wymyslilismy z Basia i Ela gre. Kto w ubraniu podejdzie blizej wody i zdazy uciec przed fala na sucho, ten wygrywa. Ubaw po pachy – szczegolnie dla siedzacych tam ludzi 🙂 Nie musze wam chyba dodawac, ze z Basia taka zabawa nie ma sensu – biega szybciej niz wiatr :). Przy 0:4 odpuscilem. O wysokosci fal przekonac sie mozna wlasnie podczas tej zabawy, kiedy stojac przed woda nadchodzaca fala nagle zaslania ci horyzont – jest grubo.

Dodaj komentarz