Wyspa chrzescijan

Piszac o Flores niesposob dodac, ze jest to wyspa chrzescijanska z wieloma placowkami misyjnymi. Miedzy innymi dlatego zalezalo nam na dotarciu na ten obszar. Chcielismy odwiedzic jakas misje w nadziei spotkania na niej polskich misjonarzy i los okazal sie laskawy. Do Ruteng zajechalismy juz pozno, bez wiekszego problemu znalezlismy hotel jednak „kuchnia” byla juz w nim zamknieta. Wzielismy latarki i wyszlismy na miasto szukac czegos do jedzenia. Po drodze weszlismy do jakiegos oswietlonego obiektu, ktory okazal sie chrzescijanskim centrum edukacyjnym dla nauczycieli. Pierwszy zaczepiony mezczyzna przebywajacy tam na naukach mial na imie Josef i okazal sie byc tak mily, ze zaprowadzil nas do lokalnej jadlodajni. Po drodze jak uslyszal ze jestesmy z Polski to radosnie przyznal, ze jego mistrz i nauczyciel Father Pieniazek tez pochodzi z Polski. Od slowa do slowa dowiedzielismy sie, ze owy mistrz ma juz 80 lat i mieszka na misji pod Maumere, skad za dwa dni mielismy odlatywac na Bali. Zablyszczaly nam oczy i zapisalismy sobie na wszelki wypadek adres tej misji. Po skromnym posilku odpowadzilismy Josefa pod brame, ktora niestety okazala sie juz zamknieta, a oswietlony wczesniej obiekt ledwo byl widoczny w panujacych tam ciemnosciach. Basia wykazujac swa wrodzona opiekunczosc i troskliwosc stanowczo oswiadczyla mu, ze poczekamy na ulicy az upewnimy sie, ze wpuszcza go do srodka. Josef sforsowal w koncu jakos brame, ale nie potrafiac oderwac wzroku od Basi stal po jej drugiej stronie i czekal az my pierwsi odejdziemy. Zrobilismy to i po ok 100 metrach zauwazylismy, ze to centrum edukacyjne skad go zgarnelismy jest zupelnie w innym miejscu :). Nasz kolega byl tak podekscytowany rozmowa z Basia, ze nawet nie zauwazyl, iz to nie jego brama, a Basia o malo co nie przekonala lokalesa, ze mieszka zupelnie gdzie inndziej…

Ciag dalszy tego watku mial miejsce po kilku dniach, gdy z Kelimutu jechalismy do Maumere. Kolejny przypadek sprawil, ze przez okno samochodu zauwazylismy, ze przejezdzamy przez Ledalero. To wlasnie tu mial mieszkac Father Pieniazek! Latwo rozpoznalismy kosciol i namowilismy kierowce, zeby na nas 5 minut zaczekal. Oczywiscie wiedzielismy, ze na 5 sie nie skonczy, ale dobry blef wchodzi w krew. Podnieceni jak male dzieci wbieglismy na teren misji wykrzykujac „Where is Father Pieniazek!!!”. Po 10 minutach szukania jakis brat zaprowadzil nas pod drzwi naszego rodaka. Jedyna polska rzecza jaka napredce znalezlismy w plecakach byla mala wodka sobieski – nadaje sie! Ojciec byl bardzo zaskoczony i zdziwiony, ale jednoczesnie czuc bylo od Niego radosc z naszej wizyty. Nie bylo Go w Polsce od 1946 roku, a jednoczesnie  trudno bylo to zauwazyc w mowie. Przyja po krotkiej negocjacji przesylke z Polski, (szczegolnie, ze na nakretce byl orzelek) oraz pozdrowienia od Josefa. Pogadalismy sobie moze kolejne 10 minut i odprowadzil nas do samochodu, gdzie o dziwo kierowca i inna pasazerka ciagle na nas czekali. Niedosc powiedziec, ze byli bardzo cierpliwi. Mieli takie banany na twarzach, ze bez najmniejszych wyrzutow sumienia wsiedlismy do samochodu i pojechalismy dalej…

Od Ojca wiemy, ze na Flores chrzescijanie stanowia az 80% ludnosci, podczas gdy w skali kraju to zaledwie kilka procent…

Zauwazylismy wczesniej dziwny zwyczaj naszych braci w wierze – chowaja swoich przodkow na podworkach przed domami wystawiajac im przy tym spore nagrobki. Ojciec Pieniazek przyznal, ze cmentarze tutaj stanowia duzy problem.

Dodaj komentarz