… tam, gdzie sie konczy cywilizacja

Po 2 dniach odpoczynku na rajskich plazach Gili,spaleni sloncem, zaopatrzeni w dodatkowe rupie, papierosy (sa tam liczaca sie sila nabywcza), cukierki i wode jedziemy na Flores – podobno jest tam bankomat, ale jeden i czesto nie dziala :), a woda na promie, ktorym bedziemy jutro plynac, jest az o 66 grosz drozsza :), a Wegier nie lubi przeplacac. Dokupilismy brakujace moskitiery, zazylismy malarone i siedzimy na dworcu w autobusie oczekujac odjazdu. To miejsce jest polaczeniem dworca i bazaru, gdzie mieszaja sie smrody spalin i baaardzo jadacych zgnilizna durianow. Malo tu turystow i dzieki temu ceny sa w miare uczciwe. Obiad dla 1 osoby wyniosl nas 4000 rupi (1,30zl) i jeszcze nie zaszkodzil mimo, ze minely juz 3 godziny. Na wszelki wypadek usiedlismy jednak obok kibelka 🙂 Spedzimy w autobusie najblizsze 22 godziny…nie mam pewnosci czy bedzie tam jakis internet.

Dodaj komentarz