komar

Jest 2.44 rano, 6.11. Zostałem obudzony przez jakże charakterystyczny bzyk, znany z podmokłych terenów. Zapaliłem światło    i pomimo bardzo skrzętnego wysmarowania się moogą na komary doliczyłem sie 5 ogromnych centrów smakowań mojej krwi. Nie dużo myśląc wypowiedziałem wojnę!, przez pierwsze 20 min. zabiliśmy 5 moskitów, zidentyfikowaliśmy 3 posiadające Nasz nektar inside. Postanowiliśmy przechytrzyć jakże mądrego i sprytnego przeciwnika, Piotr wyjął ostateczna broń, siatkę nad łóżko , a myślałem, ze już sie nie przyda 🙂
Właśnie zgasiłem światło, chłodzę jeszcze klima pokój i z uśmiechem triumfu na twarzy mówię dobranoc

🙂
P.

Agra

11.49, 5.11

Pobudka dzisiaj o 6.00, tak, aby zdążyć na 6.30 na śniadanie… Udał nam sie ten wyczyn, zamówiliśmy tosty z dżemem i masłem, jak sie później okazało ten skomplikowany order zajął kucharzowi 40min.

Później udaliśmy sie w kierunku Taj Mahal, wstęp dla Indiańców  1 zł, dla Nas 50zl, także dosyć dużo. W końcu jeden z 7 cudów świata 🙂 zwiedzanie zajęło Nam ok. 2h, piękne zdjęcia i to wszystko. W środku taki smród, jak po tygodniowych libacjach 🙂

13.55, tego samego dnia. Właśnie wyjechaliśmy z Sikri- muzułmańskiego, hinduskiego i chrześcijańskiego meczetu, piękne miejsce, oprowadzał Nas tour guide w wieku 16lat, który robi to już od 8. Na miejscu chodzi sie na bosaka, trochę niekomfortowa sytuacja, biorąc pod uwagę stan stóp niektórych osób, będzie dobrze. Jedziemy prawdziwa autostrada, biorąc pod uwagę liczbę pasów; dwa po lewej i dwa po prawej, oddzielone pasem zieleni na którym suszy sie najlepszy Indyjski materiał na opał, czyli krowie placki. Towarzyszył temu niezwykły zapach, niczym róża po deszczu 😉 właśnie kierowca zahamował do zera z 90km/h( kierowcy jeżdżą tu bardzo przepisowo), bo święta krowa weszła na jezdnię torując dwa pasy, przypominam, ze jesteśmy na płatnej autostradzie 🙂 rowerzyści, traktorzyści, piesi, to stały element tej drogi.

Jedziemy na lunch, mam nadzieję, ze będzie lepszy od poprzedniego, mam na myśli jakość… Smakowi zawsze jest pyszne, jednak co do jakości ciężko powiedzieć. Wczoraj pierwsza ofiarą był Piotrek, na szczęście ścięło go z nóg, tuż po przyjeździe do hotelu, do tego stopnia, ze z łazienki wyszedł blady jak ściana, a jego poziom energii był na poziomie -1.

Później czeka Nas 7h podróż samochodem do jaipuru. Jest pięknie…:),  kolorowo i intensywnie

P.

Khajuraho, jeys, agra

Jest 4.11, godz. 21.22. Jedziemy pociągiem z jeys do Agry. Na peron przybyliśmy 1,5h wcześniej, przez co staliśmy się główna atrakcją dla tubylców. Tak jak u Nas 20 lat temu black man robił za gwiazdę na warszawskich ulicach, tak my dzisiaj. Czułem się jak znany aktor z opery mydlanej, z ta mała różnica, ze zamiast autografów ludzie chcieli pieniądze 😉

Peron jest to miejsce powszechnie uważane i stosowane jako sypialnia, stołówka, gdzie posiłki je się prosto z zasyfionej podłogi, płac zabaw dla dzieci, wc, gdzie sikanie pod siebie, jest przez wszystkich akceptowane, miejsce spotkań, itp. Dla sportu zacząłem liczyć szczury przemieszczające się pomiędzy torami, tudzież na peronie. Jedynymi rules w zabawie było, aby nie zmieniać swojej pozycji. Runda pierwsza- 10 sztuk, pomimo ogromnego sukcesu, który był na pograniczu wpisu do księgi Guinnessa, postanowiłem go pobić. Runda 2- 15 sztuk, bystrość oka znacznie mi się poprawiła, gdzieś głęboko wiedziałem, ze jeszcze dzisiaj padnie kolejny wspaniały rekord. Runda 3- 19 sztuk szczurów, ten wynik dał mi spokój ducha i świadomość długo nie pobitego rekordu 😉
Wczoraj byliśmy w Khajuraho oglądaliśmy przepiękne świątynie na zewnątrz pokryte 3D scenami z podręcznika Kamasutry. Edukacja, edukacja, edukacja, z ciekawością śledziłem kolejne odsłony sztuki miłości , aby kiedyś po ślubie orientować sie w  temacie 😉

Wieczorem udaliśmy sie na pokaz tańców ludowych, gdzie z wielka ciekawością śledziłem przebieg całego spektaklu… Wraz z kolega osiągnęliśmy tak wysoki poziom ekscytacji, ze pomimo ogromnych chęci kontynuowania oglądania przedstawienia z otwartymi oczami, zdrzemnęliśmy sie na kolejne 15min. 🙂 później sklepy, zakupy, dezynfekcja żołądka ii spać.
Pobudka dzisiaj o 5 rano, 3h śnie, udaliśmy sie do jednego z większych parków narodowych, gdzie wraz z kierowca i przewodnikiem zostaliśmy obwiezieni po krainie tygrysów, gdzie podobno żyje ich 50, jednak nasz przewodnik w swoim całym życiu widział tylko 2 🙂 Jelenie, gazele, dzik, małpy, orły i jeden ogromny pająk, to wszystko widziałem 🙂 szczerze, warszawskie zoo zapewni więcej atrakcji.:) później udaliśmy sie na pobliską dolinę wodospadów… CUDO! 😉 jeden wodospad z ok. 10m o sile kranu kuchennego, totalnie przereklamowane 🙂 jeepem którym jeździliśmy, chociaż miał ogromne problemy z poruszaniem ponieważ ciągle gasł, miał jeden ogromny plus, brak dach. Wracając po ogromne atrakcji, kierowca wpadł na świetny pomysł, aby pojechać na
skróty. Pożyczyłem od koleżanki fantastyczna lustrzankę z dużym zoomem i wykonałem ok. 500 zdjęć. w przeciągu 45 min. Niektóre z nich, cudowne, szybko zostałem zarażony sztuka fotografowania 🙂

Po obiedzie udaliśmy sie na zakupy i na wyżej wspomniany hollywoodzki peron 🙂

O 0.40 mamy dojazd do Agry i ciąg dalszy bajecznej podróży.

Ciężko czasami przypomnieć sobie wszystkie niesamowite  chwilę, jesteśmy tu dopiero 4 dni, a wydarzyło się tak wiele.

P.

Jest 9.00, 3.11, jesteśmy po 14h podróży pociągiem. Jedziemy z kierowca do Khajuaho. Tu należy wspomnieć parę słów o samym podróżowaniu. Autostrady, autostrady i jeszcze raz autostrady, z jedna mała różnica. Na 3 pasach w jedna stronę potrafi się zmieścić do 8 różnych środków transportu, także porównanie do amerykańskich ogromnych autostrad jest bardzo wskazane 🙂 odległości pomiędzy samochodami często są szerokości zapałki…
Teraz jesteśmy na tradycyjnej drodze, czyli po jednym pasie w każda stronę, szerokość pasów jak na polskich wsiach + mnóstwo rowerzystów i pieszych, chodników brak, chyba, ze za chodnik rozumiemy 1m pas przy drodze o strukturze gorzystej 🙂

Ostatnio zabawiłem się w poszukiwanie jednego chociaż cara z lakierem w stanie idealnym, zapewne domyślacie się jakie były efekty mojego śledztwa… Znalazłem kilka, które były poobcierane tylko z 2 stron 🙂

Egzotyka tego miejsca mnie zachwyca 🙂

Właśnie mieliśmy hamowanie do zera, bo koza wtargnęła na jezdnię i swoim zacnym tyłeczkiem zatarasowała przejazd 🙂
…jest pięknie…:)

Wish U were here 🙂

P.

podróż

Jest 18.17 czasu lokalnego, leżę sobie na górnej kuszetce w pociągu, który swoją długością przypomina ul. Zachodnia w Mińsku 🙂 jestem po procesie opakowania i przypięcia plecaka do mocowania łoża, czuję, ze poczucie bezpieczeństwa znacznie wzrosło ;). Delhi opuściliśmy o 16.10, a do finalnego portu dotrzemy na 6 rano, teraz już wiem, ze można 🙂
Jedziemy w 2-giej klasie, która można porównać do hotelu górniczo-hutniczego o naciągniętej jednej gwiazdce, bo Pani Jadzia bardzo prosiła 🙂

Zjedliśmy dzisiaj na obiad placek wegetariański, zaprawiamy ziemniakami z sosem ziemniaczanym o dumnej nazwie masaladosa. Profilaktycznie każdy kęs, z naciskiem na każdy popijaliśmy 20letnim whisky, do momentu, aż podsiadła się do Nas Polka, która była w 9 miesięcznej podróży po Indiach, twierdząc, iż nasze wykroczenie może być karane nawet wtrąceniem do mamra 🙂 błyskawicznie, stosując się do jej cennych rad opróżniliśmy do końca butelkę, kończąc tym samym przygodę z alkoholem w miejscach publicznych :). Za jedna porcje, przeliczając na zł zapłaciliśmy 2,6. Czuję się bogaty 🙂

Indie zachwycają swoim specyficznym smrodem, który jednak szybko staje się Twoim przyjacielem, może trochę na siłę, ale tutaj im więcej „przyjaciół” tym  lepiej 🙂
Ludzie bardzo przyjaźni, nawet kobieta z dzieckiem, która próbowała wyżebrać „co łaska”, pomimo braku wsparcie, w momencie kiedy zobaczyła obiektyw aparatu przed swymi ogromnym oczkami, obdarzyła Nas tak pięknym, hollywoodzkim uśmiechem, pewno myśląc, ze zasili jedno z czołowych pism na świecie, ze zostaliśmy utwierdzeni w swoich dobrze podjętych krokach. Daliśmy jej nadzieję…

Zawsze myślałem, że ludziom należy dać wędkę, aby sami mogli łowić, jednak obserwując dzisiejszą rzeczywistość zacząłem się zastanawiać, czy nie należy dać im ryby, aby mieli siłę łowić…

Dochód roczny na mieszkańca Indii to $370, minimalne dzienne wynagrodzenie to 45rupli, czyli ok. 2,8zl., w Polsce za tak ogromne pieniądze mamy prawie 1l coca-coli, a doszły mnie słuchy, ze bardzo często to wynagrodzenie jest mniejsze…
życie…

Gorące niczym zaduch w pociągu pozdrowienia
Paweł 🙂