6.11.2009
Jaipur
W labiryncie straganów wszystko zdaje sie płynąc 5razy szybciej choć podobno to ludzie zachodu nie maja czasu ,mają zaś pieniądze ,tu ludzie maja dużo czasu, a nie mają pieniędzy…i na każdym kroku chcą wydębić od nas nasza kasę traktując jak typowych turystów… powoli mnie to irytuje Chłoniemy jednak każdą chwile ,wszystko jest zupełnie odmienne od tego co znaliśmy w Europie, zaskakują nas i zachwycają banale widoki straganiarzy usypujący kolorowe mozaiki z przypraw i nasion, mężczyźni w olbrzymich białych lśniących turbanach, które odcinają się skrajnym kontrastem od ich spalonych słońcem i wyrzeźbionych bruzdami zmarszczek twarzy. Starcy siedzący na placu nawijają na nici pomarańczowe nagietki tworząc kwiatowe girlandy składane bóstwom w ofierze… proste zachwyty, zwyczajne zdziwienia.
Dźajpur- różowe fasady budynków zza mgły kurzu i smogu (tydzień temu wybuchł w okolicy pożar rafinerii ,który nadal trwa…)- w środku nocy budzi mnie ból gardła i chrypa-teraz wiem ze to nie infekcja,a rafineria .
Wyuzdany architektonicznie harem o kształcie korony-zwany pałacem wiatrów. Pełen fantazyjnych wieżyczek, ażurowych przesłon, wykuszowych okien, łuków, miniaturowych prześwitów wszystko po to aby kobiety haremu mogły obserwować tętniące życiem miasto zza bajecznie miniaturowych okien Hava Mahal .
Nasz nowy przewodnik urządza nam kiczowate sesje zdjęciowe w wąskich krużgankach zdradzając swoja fotograficzna pasje,ja w pospiechu kupuję nieoczekiwanie bębenek. Uliczny sprzedawca proponuj cene 600 Rupii w pospiechu rzucam cenę 100 żeby się odczepił , za kilka chwil dogania nas i bęben jest już mój za jedyne 7zl, he!
Ze sklepu z tkaninami
Magda