Agra

11.49, 5.11

Pobudka dzisiaj o 6.00, tak, aby zdążyć na 6.30 na śniadanie… Udał nam sie ten wyczyn, zamówiliśmy tosty z dżemem i masłem, jak sie później okazało ten skomplikowany order zajął kucharzowi 40min.

Później udaliśmy sie w kierunku Taj Mahal, wstęp dla Indiańców  1 zł, dla Nas 50zl, także dosyć dużo. W końcu jeden z 7 cudów świata 🙂 zwiedzanie zajęło Nam ok. 2h, piękne zdjęcia i to wszystko. W środku taki smród, jak po tygodniowych libacjach 🙂

13.55, tego samego dnia. Właśnie wyjechaliśmy z Sikri- muzułmańskiego, hinduskiego i chrześcijańskiego meczetu, piękne miejsce, oprowadzał Nas tour guide w wieku 16lat, który robi to już od 8. Na miejscu chodzi sie na bosaka, trochę niekomfortowa sytuacja, biorąc pod uwagę stan stóp niektórych osób, będzie dobrze. Jedziemy prawdziwa autostrada, biorąc pod uwagę liczbę pasów; dwa po lewej i dwa po prawej, oddzielone pasem zieleni na którym suszy sie najlepszy Indyjski materiał na opał, czyli krowie placki. Towarzyszył temu niezwykły zapach, niczym róża po deszczu 😉 właśnie kierowca zahamował do zera z 90km/h( kierowcy jeżdżą tu bardzo przepisowo), bo święta krowa weszła na jezdnię torując dwa pasy, przypominam, ze jesteśmy na płatnej autostradzie 🙂 rowerzyści, traktorzyści, piesi, to stały element tej drogi.

Jedziemy na lunch, mam nadzieję, ze będzie lepszy od poprzedniego, mam na myśli jakość… Smakowi zawsze jest pyszne, jednak co do jakości ciężko powiedzieć. Wczoraj pierwsza ofiarą był Piotrek, na szczęście ścięło go z nóg, tuż po przyjeździe do hotelu, do tego stopnia, ze z łazienki wyszedł blady jak ściana, a jego poziom energii był na poziomie -1.

Później czeka Nas 7h podróż samochodem do jaipuru. Jest pięknie…:),  kolorowo i intensywnie

P.

Dodaj komentarz